Bordeaux ocieka winem.
Kiedy przechadzacie się starymi, wąskimi uliczkami
miasta, nietrudno wyobrazić sobie pulchne beczki i
zapach wina unoszący się w powietrzu. I o ile pisząc te słowa
czuję ten zapach bardziej wyobraźnią niż nozdrzami, to nie da się
ukryć, że miasto nie bez powodu kojarzy się większości
Europejczykom z elegancką, czerwoną butelką wina, którego sama
etykieta z napisem „Bordeaux” wywołuje jakiś dziki dreszczyk
emocji, że oto właśnie jesteś w miejscu, gdzie na tak szeroką
skalę owe wino się wytwarza.
Saint-Émilion |
Cały region smakuje
winem. Jak już Wam kiedyś wspominałam (klik), Bordeaux to jeden z
większych obszarów winiarskich na świecie. Okolice Akwitanii
pokryte rozległymi winnicami i będące siedzibami niezliczonej
liczby châteaux, przyciągają miliony amatorów wina żądnych
poznania tajników wytwarzania tego wspaniałego trunku. Jak się
domyślacie jednym z takich miłośników wina jestem ja- dlatego nie
mogłam odpuścić sobie wizyty w jednej z najbardziej znanych
miejscowości winiarskich regionu- Saint-Émilion.
Los jednak w pierwszej
kolejności poniósł nas do do Bergerac – miejscowości oddalonej
ponad 100 km od Bordeaux.
Kiedy rankiem 11
listopada wędrowałyśmy podmiejskim autobusem, aby dostać się na
odpowiednią wylotówkę, w planie wycieczki było tylko zobaczenie
Saint-Émilion. Chcąc skorzystać z wolnego dnia na uczelni,
postanowiłyśmy zobaczyć osławione średniowieczne miasteczko
leżące w odległości około 45 km od Bordeaux. Kciuk, uśmiech - i
po zaledwie kilku minutach mknęłyśmy już do celu z sympatycznym
Marokańczykiem, z którym, jak się później okazało, przyszło
spędzić nam nieco więcej czasu.
Marokańczyk jechał do
Bergerac, gdzie miał do odebrania.. pralkę. Jako że Saint-Émilion leży na tej samej trasie, trafił nam się stop wprost do celu. Jednak podczas
rozmowy coś mnie tknęło i gdy usłyszałam, że Marok zachwala
uroki Bergerac bardziej niż Saint-Émilion, zaproponowałam, że
pojedziemy z nim, na co Walczuś (i Marok) ochoczo przystali. Cały
dzień przed nami, niewielka odległość do pokonania– dlaczego
więc by nie skorzystać z okazji zobaczenia dwóch miejscowości?
Winnice |
Przemiły mężczyzna
wysadził nas w centrum miasteczka, po czym umówiliśmy się, że
gdy skończymy zwiedzanie, damy mu znać i razem udamy się w drogę
powrotną- Marok do Bordeaux, a my- do Saint-Emilion, gdzie wracając
zgodził się nas wysadzić.
Bergerac to przepiękne, malutkie
miasteczko z niesamowitym klimatem. Dwie godziny spaceru wśród
starych kamienic z uroczymi okiennicami wystarczyło, żeby zachwycić
się specyficznym klimatem tworzonym przez ceglane domki, wąskie
uliczki i.. pustki, które miło łechtały wyobraźnię pozwalając
przenieść się jej oczami w odległe czasy. Spójrzcie sami-
czyż Bergerac nie ma w sobie czegoś magicznego? :)
Na mój widok się tak nie cieszy :( |
Gdy przyjechał po nas Marok (nie
używam imienia, bo zwyczajnie go nie pamiętam- zawsze mam problem z
zapamiętywaniem imion Marokańczyków), czekała nas niespodzianka-
i nie mówię o słodkościach, które zakupił specjalnie dla nas.
Mimo, że facet nie miał dużo czasu ( jak się później okazało-
przez nas spóźnił się na spotkanie), postanowił pokazać nam
zamek (chtâeau), leżący w okolicy Bergerac- w pakiecie trafiła się
więc nam wycieczka do winnicy, przepiękne widoki i popołudnie
spędzone w miłym towarzystwie :).
Naprawdę bardzo dobrze wspominam tego
Marokańczyka- nie dość, że dzięki niemu miałyśmy transport i
miłe popołudnie, to gdy wysadził nas w Saint-Émilion, z troską
zapewniał, że jeżeli będziemy potrzebowały transportu
powrotnego- wystarczy, że zadzwonimy, a on z chęcią po nas
przyjedzie. I mimo że niektórzy sądzą, że nie
można nazwać tego bezinteresownością- dla mnie to nieistotne - dzisiaj na pewno nie
usłyszycie ode mnie, że nie wierzę w ludzi- tyle dobroci mnie tu
spotkało (głównie podczas stopowych wycieczek), że mam tylko
nadzieję w przyszłości odwdzięczyć się innym tym samym :).
Saint-Emilion – pierwotny cel naszej
wycieczki – chyba nie bez powodu nazywane jest najpiękniejszą
wioską Akwitanii. Wąskie uliczki, wieże, zamek, średniowieczne
domki – wszystko to tworzy niesamowity klimat i sprawia, że
podobnie jak w Bergerac, można zapomnieć o doczesności i bez
wyrzutów sumienia cieszyć oczy wioseczką jak... z bajki :).
Otoczone winnicami Saint-Emilion
zrobiło na mnie niesamowite wrażenie, ale chyba najlepszym
wspomnieniem z tego miejsca jest usłyszenie po raz pierwszy Marsylianki na żywo (Francuzi 11 listopada świętują
zakończenie wojny) i nagłe przebudzenie uczuć patriotycznych- bo
słysząc hymn Francji, zgodnie z Walczusiem stwierdziłyśmy, że
gdybyśmy usłyszały w tamtym momencie Mazurka Dąbrowskiego,
to chyba wybuchnęłybyśmy płaczem. Wiem, wiem, dziwne jesteśmy,
ale już tak mamy :).
Obchody 11 listopada we Francji - Saint-Émilion |
Z Saint-Emilion wydostałyśmy się bez
problemu- kilka kilometrów podwiozła nas dwójka przyjaciół-
dziewczyna i chłopak, po czym gdy wysiadłyśmy z samochodu i
wyciągnęłyśmy kciuk do przodu,niemalże po minucie zatrzymało
się dwóch sympatycznych braci- Marokańczyków, z którymi
dotarłyśmy do centrum Bordeaux.
Podsumowując- winnice zdobyte, dzieci
szczęśliwe, a dzień.. Dzień zakończony, w taki sam sposób, jak
się zaczął - po marokańsku! :)
1 komentarze:
Aaa mam jego numer, a więc już spieszę z imieniem, to był Mustapha :D I ten zapach winnic w St Emilion...To był bardzo udany dzień, a od tego czasu nie było już stopa! :(
Prześlij komentarz