Wymarzone, wymyślone, kilkanaście
razy wyobrażone w głowie – za każdym razem w inny sposób. Od
momentu, w którym moja nauczycielka francuskiego (pozdrawiam
serdecznie panią Anię!) wspomniała na zajęciach o tym miejscu,
wiedziałam, że muszę je zobaczyć. Miasto wpisane w 1997 roku na
listę światowego Dziedzictwa UNESCO. Ale to nie dlatego tak bardzo
pragnęłam odwiedzić Carcassonne.
Carcassonne jest miastem i zarazem
gminą regionu Langwedocji, w którym pierwsze ślady osadnictwa
datowane są na ok. 3500 lat p.n.e i położone jest ...w
bezpośrednim sąsiedztwie Pirenejów. Zamykając oczy i próbując
sobie wyobrazić ogromne, ciężkie, średniowieczne mury,
fortyfikacje, a następnie - łącząc to wyobrażenie ze szczytami
Pirenejów- za każdym razem widziałam coś innego. Ale za każdym
razem było to coś imponującego – coś czego nie mogłam sobie
odpuścić- musiałam się więc przekonać, jakie Carcassonne jest
naprawdę!
Na czerwono- Bordeaux; zaznaczony punkt- Carcassonne |
Kciuk, uśmiech
i .. do dzieła! Pierwszy kierowca: energiczny Francuz z uroczą
córeczką i ogromniastym psem, merdającym wesoło ogonem, podwiózł
nas kawałek do jak to sam stwierdził, lepszego miejsca do łapania
stopa. Tym „lepszym” miejscem okazał się być dla nas mały
skwerek na środku autostrady, dlatego też bardzo się ucieszyłyśmy,
gdy zabrał nas z niego Laurent, bardzo gadatliwy facet z zabawnym
śmiechem, który jak się później okazało, mieszka w Bordeaux i
ma dziewczynę Polkę. Laurent próbował wytłumaczyć nam, jakie
błędy najczęściej popełniają étrangers
gdy
mówią po francusku- mówił jednak bardzo szybko - dlatego myślę,
że nie zrozumiałam więcej niż połowy z tego, co chciał nam
przekazać:). Ale mamy z nim kontakt do dziś!
Postój postojem.. ale napis zrobić trzeba! |
Tuż za péagem (opłata wjazdowa na autostradę) zatrzymała się
nieco szalona, ale i bardzo charakterystyczna kobieta-muzyczka,
mieszkająca w Limousis (mała wioska niedaleko Carcassonne),
podróżująca niemalże siedem dni w tygodniu swym niewielkim,
ciasnym autkiem, wybierająca sie właśnie na wakacje do
najlepszego, utęsknionego miejsca na ziemi - swojego domu.
Mając dużo szczęścia do ludzi i
bądź co bądź- całkiem dobry czas, wylądowałyśmy w takim oto
miejscu z myślą, że chyba właśnie nasze szczęście się
skończyło. A Carcassonne było już tak niedaleko!
Widok piękny.. ale perspektywy dotarcia do celu - słabe! |
Zlitował się jednak nad nami jakiś
mężczyzna, ale do celu pozostało wciąż kilkanaście
kilometrów. Na szczęście trafiłyśmy na młodego chłopaka
pracującego w żandarmerii, który podwiózł nas do centrum miasta.
I tak oto moje marzenie o Carcassonne się spełniło.
Carcassonne składa się z dwóch
części: Starego miasta oraz miasta dolnego- Bastide St-Louis.
Miasto dolne jest bardzo przyjemnym
miejscem- gdy zmęczone dźwiganiem ciężkiego plecaka w gorącym
słońcu przechadzałyśmy się jego uliczkami, dało się zauważyć,
że życie toczy się tu leniwie, bez pośpiechu – ludzie
wygrzewali się w popołudniowym słońcu leżąc na trawniku lub
siedząc na ławce tuż obok rzeki, napawając się dobrą pogodą i
piękną okolicą.
Twierdza twierdzą... ale po drodze odpocząć też trzeba! |
To jednak średniowieczne Stare Miasto
jest celem podróży większości turystów- położone jest na szczycie
wzgórza, w przeciwieństwie do miasta dolnego-,
które znajduje się na lewym brzegu, na równinie.
Takie kolejki we Francji są dosłownie wszędzie |
A kuku! |
Kościół St. Nazaire we wnętrzu twierdzy |
Widok na twierdzę z miasta dolnego |
Co nie podobało mi się w Carcasonne? Przede wszystkim to, że według mnie w tej wspaniałej, średniowiecznej zabudowie było zbyt dużo kiczowatych miejsc, nie pasujących do klimatycznej całości- niezbyt reprezentacyjne budki z gastronomią i inne sklepy. W tak kipiącym historią i magią średniowiecznego życia miejscu, stawianie obskurnych budek i sklepów z kebabem powinno być zabronione. Poza tym.. tłum krzykliwych turystów przeciskających się przez piękne, wąskie uliczki również nie pozwalał mojej wyobraźni rozwinąć skrzydeł i cofnąć się w czasie do wieków średnich.
Za co pokochałam Carcassonne? Za ciężkie mury, wśród których przyszło mi wędrować. Za mnóstwo krętych uliczek, zakamarków, za ogrom całego zabudowania. Za zdziwienie nad tym, jak człowiek potrafił tworzyć tak ogromne twierdze bez współczesnych technologii. I wreszcie … Największy plus tego miejsca – Carcassonne pokochałam za piękne widoki na Pireneje! Kto mnie zna ten wie, że nic nie zachwyca mnie bardziej niż widok górskich szczytów, tak niedostępnych, dzikich, kuszących, nieosiągalnych! Czuję się wtedy jeszcze mniejsza niż jestem (o dziwo, to możliwe) i tak nieogarniająca fenomenu natury.
Czuję jednak lekki niedosyt. Z racji tego, że spałyśmy w Caux
et Sauzens, miejscowości oddalonej o 7km od Carcassonne, musiałyśmy
dość wcześnie spotkać się z Xavierem, naszym hostem i wraz z nim
udać się do jego domu. Jednakże nie mogę narzekać- udało nam
się zobaczyć miasteczko nocą, co również było niesamowitym
przeżyciem. Poza tym- w drodze do Marsylii (nasza ostatnia podróż,
z której wróciłyśmy wczoraj) udało mi się zobaczyć
Carcacassonne z zupełnie innej perspektywy- gdy mknie się autostradą
widok średniowiecznej twierdzy widocznej z większej odległości
również robi piorunujące wrażenie.
Widok na dolne miasto |
Pierwsze doświadczenie z couchserfingiem było w porządku.
Xavier okazał się być błyskotliwym facetem o ciekawych
zainteresowaniach, lekko zdystansowanym ale też bardzo uprzejmym.
Bardzo się cieszę, że dzięki podróżom na stopa i korzystaniu z
takich serwisów społecznościowych jak couchserfing udaje mi się
poznawać Francję także poprzez ich mieszkańców-a więc nie tylko
przez miejsca, które ma do zaoferowania.
Xavier mieszka w Caux et Sauzens – jeżeli o jakimś miejscu
chce się czasami powiedzieć „to na końcu świata”, to w tym
przypadku takie określenie byłoby jak najbardziej trafne. Jest to
malutka wioseczka, ale jakże urocza! Widok gwieździstego nieba i
cudowna panorama Pirenejów na długo utkną mi w pamięci.
Caux et Sauzenes |
Następnego dnia jednak musiałyśmy się stamtąd w jakiś sposób
wydostać- co bez samochodu, z możliwością liczenia tylko na
autostopa w niedzielny, ciepły poranek nie napawało optymizmem. O
tym jednak w kolejnym poście, gdy przyjdzie czas na
opowieść o bliskiej memu sercu Tuluzie, którą udało nam się
„zahaczyć” podczas powrotu z Carcacasonne :).
4 komentarze:
Taaak, oglądanie filmów o zombie o 23 po mega męczącym dniu jest zawsze spoko :D
Pourquoi pas?! :)
35 year old Environmental Tech Ambur Noddle, hailing from Drumheller enjoys watching movies like Blood River and Origami. Took a trip to Historic Area of Willemstad and drives a M3. Internet
prawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.
Prześlij komentarz