W przyszłość bacząc na przeszłość

niedziela, 7 lutego 2016

Rok 2015 był wyjątkowy. Niby nic wielkiego się nie wydarzyło, ale ja czuję ogromne zmiany. Czuję, że dojrzałam. Inaczej patrzę na swoje porażki, na ludzi mnie otaczających, życie, ambicje, plany na przyszłość. Postanowiłam zrezygnować z dotychczasowego pomysłu na siebie i... poszukiwać. Czego? 

Tak pisałam (cały post tutaj) o nadchodzącym 2015 roku, żegnając w Bordeaux rok 2014: 

Planów i pomysłów nie brakuje. Jeżeli uda się zrealizować choć część zaplanowanych podróży, niektóre z nich może już w styczniu – będę bardzo szczęśliwa. Jeżeli powiodą się inne projekty- będzie przewspaniale. Jestem pewna, że postaram się spełnić jak najwięcej marzeń i zobaczyć kawałek świata. Jestem też przekonana o tym, że jestem gotowa na kolejne zmiany.  

Czy mi się udało?

Styczeń 2015

Sesja egzaminacyjna we Francji była dla mnie wyzwaniem. Duma ze zdanych egzaminów - przeogromna. Natomiast powrót do Polski ... druzgocący. Wracałam z poczuciem, że to, czego doświadczyłam we Francji, zmieniło mnie nie do poznania. I miałam rację.

Luty 2015

Poerasmusowa depresja szybko dała mi się we znaki. Ciężko było się skupić, siedząc nad stosem ustaw, których znajomość, po pół roku nieobecności na uczelni, trzeba było w końcu nadrobić. Nie wytrzymałam. Na rozgrzewkę- krótki stop nad morze. Później wyprawa do Pragi, z nieznanym mi jeszcze wtedy Piotrkiem, chłopakiem z mojego miasta. Fantastyczny couchserfing i kilometry pokonane z plecakiem, szybko uświadomiły mi, że powrót do "normalności" będzie trudniejszy, niż myślałam.
Świnoujście zimą
 
Couchserfing, Praga

Marzec 2015

Na początku miesiąca postanowiłam wstąpić do organizacji AIESEC, co zapełniło pustkę, spowodowaną powrotem do kraju i brakiem kontaktów międzynarodowych. Poznałam świetnych ludzi, stałam się częścią projektu, którego celem był przyjazd zagranicznych wolontariuszy do mojego miasta. Miałam sporo na głowie, ale czułam, że nie marnuję czasu i się realizuję.

Kolosy w Gdyni zainspirowały mnie do dalszych poszukiwań. Spotkania z podróżnikami i ludźmi z pasją, zaowocowały większą motywacją do działania. Zaś koncert ulubionego zespołu w nowo otwartej Filharmonii Szczecińskiej był jednym z większych wzruszeń tego roku.


AIESEC, Dni Eurpopejskie
W ludziach siła! :)


Kwiecień 2015 

Przyjazd Alego, kolegi z Erasmusa do Polski i wytęskniony autostop z Walczusiem do Warszawy. Zwiedzanie stolicy. Świetny czas w towarzystwie kochanych osób. Kwiecień to także miesiąc  stopniowego wybaczania sobie niedociągnięć przeszłości.

Warszawa

Maj 2015

Śnieżna majówka w górach z rodziną. Realizacja AIESEC'owego projektu. Przyjazd wolontariuszy z USA, Hong-Kongu, Singapuru, Chin i Brazylii. Nauka przeplatana z wolontariatem i gorączkowe zaliczanie egzaminów, byleby zdążyć tylko przed wyjazdem do Stanów

Śnieżka


Czerwiec - Wrzesień 2015 

Czas przełomowy, bo po raz pierwszy pojechałam gdzieś sama. I to za Ocean! Dla mnie, wiecznie obawiającej się czegoś dziewczyny, z milionem wątpliwości i odkładaniem wszystkiego na później, był to czas zmian. Choć nie było kolorowo! Pracując na campie czułam się samotna jak nigdy dotąd. Wyobraźcie sobie, że jedziecie w jakieś miejsce z otwartym sercem, pełni pokory, a spotykacie się z wielką ścianą niezrozumienia, z którą nijak nie potraficie sobie poradzić. Wreszcie zamykacie się w sobie, dusicie dobroć, którą czuliście, że chcecie podzielić się z absolutnie każdym. Tęsknota za przyjaciółmi i rodziną przegrywała jednak z celem, który wyciągał mnie z największych dołków- wizji podróży po Stanach po zakończeniu pracy, dla realizacji której potrzebowałam przecież pieniędzy. Na szczęście na campie poznałam też przyjazne dusze, które były moją rodziną z dala od domu. Camp opuszczałam z nutką smutku, rozżalenia, ale też z ekscytacją na myśl o czekającej mnie samodzielnej miesięcznej podróży dookoła Stanów. I ta wynagrodziła mi wszystko! Los się do mnie uśmiechnął i poznałam fantastycznych ludzi. Miałam niesamowite przygody, których na pewno nie zapomnę przez długi czas. Miesiąc ciągłego podróżowania był jednym z najlepszych w życiu.


Październik 2015

Powrót do rzeczywistości i kolejne wyzwania- prowadzenie koła naukowego, działalność naukowa, konferencja lokalna AIESEC, przypomnienie sobie energii, jaka towarzyszy działaniu w organizacji. Poprowadzenie swojego zespołu w projekcie bardzo ideowo mi bliskim. W międzyczasie praktyki na cały etat, gdzie nauczyłam się pokory i zrozumiałam, że podążanie za ambicją nie zawsze jest dobre i nie zawsze prowadzi do szczęścia. Podjęłam też drugie studia, które rzuciłam dwa miesiące później. Dostałam pracę i sama zaczęłam wysyłać studentów do pracy w USA. Dzięki temu odwiedziłam przepiękny Lublin, który od dawna siedział mi w głowie. To był pracowity miesiąc.

Listopad 2015 
 
Samotna podróż do Oslo. Pierwszy (choć krótki) samodzielny autostop w życiu. Świetny couchserfing i zastrzyk pozytywnej energii, mimo zimowej aury. Listopad zamknięty kolejną podróżą- tym razem nie samotną. Londyn odkrywany u boku przyjaciółki i w sympatycznym couchserfingowym klimacie.

Oslo

Londyn


Oslo
Big Ben


Grudzień 2015

Miesiąc rozpoczęty wygraną wycieczką do Berlina w gronie przyjaciół. Przedświąteczne zwiedzanie Poznania z hostem z couchserfingu, który przyleciał do mnie... aż z Florydy!:)
Rok 2015 zamknięty wyprawą autostopową z woj. lubuskiego aż do przepięknego Zamościa, w towarzystwie tak zaskakującym, że samej jest mi trudno uwierzyć w niespodzianki, które szykuje dla nas los. Autostopowa wyprawa po wschodniej Polsce z metą w podkieleckich Chęcinach, gdzie spędziłam autostopowego sylwestra. Niecodzienna przygoda i dobry koniec 2015 r. A wschód Polski urzekł mnie na tyle, że jeszcze na pewno tam wrócę!

Berlin


Styczeń 2016

2016 rok zaczął się bardzo dobrze. Na początku stycznia do mojego miasta przejechali wolontariusze z Chin i Brazylii, co było celem prowadzonego przeze mnie projektu. Świadomość, że są zadowoleni z wymiany jest naprawdę satysfakcjonująca. Udało mi się wziąć udział w narodowej konferencji pod Warszawą, w towarzystwie lubianych przeze mnie ludzi, a szkolenia i warsztaty zaowocowały kolejnymi rozmyśleniami nad przyszłością. Udało się też spotkać we Wrocławiu z ludźmi, z którymi podróżowałam po Ameryce, co planowaliśmy już od powrotu ze Stanów.


To był dobry rok. Przemieszczałam się więcej, niż przez całe swoje życie, zdobyłam mnóstwo nowych inspiracji i  od zawsze brakującej mi odwagi. Odwiedziłam aż 6 stolic państw, co dla mnie, osoby która dopiero wkręciła się w odkrywanie świata, jest bardzo ekscytujące :). Miałam ogromne wsparcie ze strony rodziny, przyjaciół i spotykanych ludzi. Bez nich nic by się nie udało.

I mimo że po drodze pojawiały się przeciwności losu od takich drobnostek jak niezdany egzamin do sytuacji, które skłaniały mnie do pytania o sens tego, co robię - NIE MAM PRAWA NARZEKAĆ.

Doceniam całe dobro, które mnie spotkało. I wszystkich, dzięki którym tyle się we mnie zmieniło.

W tym roku chciałabym obronić pracę magisterską, więcej podróżować i wziąć udział w paru wymianach - skorzystać z tych wszystkich możliwości, które młodym ludziom oferuje UE czy inne  programy. Karierowe ambicje chwilowo odsuwam na bok. Poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa- cóż, marzyłam o nim od lat.

Ale w 2016 r. chcę po prostu... oddychać i czuć się wolna.


Za kilka dni jadę na tygodniową wymianę do Kowna. Przy okazji chcę zobaczyć Wilno i... co się tylko da, bo nigdy nie byłam na Litwie. W marcu planuję wyjechać z Polski na 6 tygodni, ale o tym wkrótce! :) Może uda się też pojechać na autostopowy wyścig, czego nie udało się zrealizować w poprzednim roku? Jak wszystko dobrze pójdzie, w czerwcu wracam do Stanów. Wykorzystać ostatnią szansę studenckiej wizy, spotkać się z przyjaznymi mi ludźmi, zarobić pieniądze i odwiedzić te miejsca, do których nie udało mi się dotrzeć poprzedniego lata. Marzy mi się Niagara, Yellowstone, może Teksas... Po głowie chodzi też Meksyk, praktyka z Erasmusa, Włochy, tanie loty, Maroko, trochę autostopu, praca za granicą, może jakiś wolontariat, w dalszej perspektywie Azja... Jest przecież tyle możliwości.

Co z tego wyjdzie? Czas pokaże. Warto jednak stawiać sobie cele- w moim przypadku wytaczanie wciąż nowych jest konieczne do tego, by chciało mi się działać.

Wiem na pewno, że w 2016 r. chcę podróżować i się rozwijać. Nie chcę siedzieć w miejscu.

Mam nadzieję, że pisząc podsumowanie kolejnego roku, będę równie pozytywnie zaskoczona tym, co mi się przytrafiło, jak wspominając 2015 r.


A wszystkim śmiałkom, którzy dotrwali do końca tego (przydługiego) wywodu, życzę realizacji i poczucia spełnienia w tym, trwającym już, 2016 roku! :)

Arizona, sierpień 2015

Spotkanie z podróżnikiem roku, A. Dobą, listopad 2015

Camp, Maine, USA, lipiec 2015

Grand Kanion, sierpień 2015

Monument Valley, Utah/Arizona, sierpień 2015


Życie na walizach

NYC, Central Park, wrzesień 2015

Manhattan, NYC, wrzesień 2015

PS- Wnioski po 2015 r. - jeśli masz na coś ochotę, po prostu.. to zrób :)


2 komentarze:

Viv pisze...

Mam ochotę Cię po przeczytaniu tego posta jednocześnie wyściskać i udusić!!! Jak mogłaś być w moim mieście i nie dać nawet znaku?! :( nie no, nie podaruję Ci, musisz tu przyjechać ponownie, koniec, kropka! ;)
Zazdrość też we mnie wzbiera, widząc te wszystkie zdjęcia z miejsc, które odwiedziłaś ;) ale cieszę się, że poprzedni rok u Ciebie wyszedł w podsumowaniu tak pozytywnie, mam nadzieję że w 2016 zrealizujesz swoje cele i zobaczysz (i podzielisz się wrażeniami!) jeszcze więcej wspaniałych miejsc :)
A na koniec coś zupełnie "od czapy" - mam taką samą kurtkę, jak Ty :D aż ciepło na samą myśl o niej, ha ha :D
Buziaki! :*

Natalia pisze...

Viv, na swoje usprawiedliwienie powiem tylko, że dotarłam do Zamościa późnym wieczorem, poszwędałam się po rynku, pozwiedzałam WCZESNYM RANKIEM i śmigałam dalej. Ale z pewnością wrócę do Twojego miasta, bardzo mi się tam podobało. Chciałabym odwiedzić je gdy będzie trochę cieplej :) I zwiedzić je dokładniej < cicho liczę na to, że będziesz moim przewodnikiem :D> Tak więc moja stopa jeszcze tam powstanie :D Zresztą, coś czuję, że nasze spotkanie jest nieuniknione :) Tak mi mówi serce, a ono rzadko się myli :) Kurtka wymiata. Mama mi ją kupiła jako prezent gdy byłam we Francji, wysłała paczką i od tamtej pory podczas zimowych mrozów i stopów jest niezastąpiona :D Najlepszy jest kaptur. Jak masz dość wszystkiego, zasuwasz zamek do końca i już niczym nie musisz się przejmować :D ściskam Cię mocno! :*

Prześlij komentarz