Gdy powiedzenie „Pałac jak w Wersalu” nabiera nowego sensu..

piątek, 5 grudnia 2014

... bo faktycznie możesz własną ręką pomacać pozłacanych bram „pałacyku” i spojrzeć na przepych wylewający się bezwstydnie z każdego kąta, sufitu, z każdej ściany – to wtedy dziwisz się mocno, truchlejesz w sercu i pytasz sam siebie - po co komu, do licha, takie ogromne zamczysko?






Największy pałac świata- wiwat, wiwat Francja! Symbol władzy. Symbol ancien régime. Król Słońce nieźle to sobie wymyślił, skoro dzisiaj Wersal jest jednym z najpopularniejszych zabytków na świecie.
Może Ludwik miał kompleksy na punkcie rozmiaru, a może, co chyba bardziej prawdopodobne (chociaż, kto go tam wie?) takie to były czasy, że władza wychylała się bez skrępowania ponad samego Boga – efektem zuchwałości i bezwstydu są właśnie takie pałacyki jak ten w Wersalu.


Czy spodziewałam się ujrzeć to, co tam zobaczyłam? Sama nie wiem. Spodziewałam się ujrzeć olbrzyma i olbrzyma ujrzałam. Czy się zachwyciłam? Chyba tak. Na swój własny, natkowy sposób. Poczułam się jeszcze mniejsza niż zwykle- to na pewno. Czy polecam? Jasne, chociażby tylko po to, aby samemu się przekonać czy powiedzenie ”pałac jak w Wersalu” wciąż ma dla Was takie samo znaczenie jak wcześniej.


Stopik do Wersalu...?!
Nie tym razem. Nie jesteśmy szalone (no, może czasami). Po raz pierwszy we Francji wsiadłyśmy w pociąg i z dworca Montparnasse (gubiąc się oczywiście po drodze niejednokrotnie- nihil novi) pomknęłyśmy do odległego o 18 kilometrów od centrum Paryża Versaille. Jak się domyślacie, nie była to długa podróż i po około pół godzinie byłyśmy na miejscu.
Podmiejskim jadę!
Bagietki, banany i jogurty kupione – a więc po królewsku! Można ruszać na salony!
Buuum. Pierwsze zderzenie z rzeczywistością. Nie tylko my wpadłyśmy na genialny pomysł spacerowania po pokojach króla. Kolejka jak stąd do.. Szczecina :). Nie zniechęcamy się jednak! Całkiem szybko idzie. Polskie audioprzewodniki na uszy i voilà! Jesteśmy w komnatach wielkiego Ludwika.
A ci czego tutaj?!
Galeria obrazów
Niby pałac, a lustra brudne! :)
Wielu uważa Wersal za najpiękniejszy pałac na świecie. Jako że ja wielu pałaców w swoim życiu nie widziałam, nie mogę stwierdzić, że akurat ten jest najwspanialszy. Jest całkiem ładniutki, to fakt. I pełen historii – co jest bardziej pociągające i zachęcające do zwiedzania.

Brama główna
Złote czasy...

W XVII wieku, dzięki Ludwikowi XIV Wersal był najważniejszym punktem królewskim w całym kraju. Stopniowo rozbudowywany, stał się miejscem magicznym. Maria Antosia miała nawet tutaj swoją małą chałupkę w zaciszu ogrodów. W pałacu mogło przebywać do 20 tysięcy osób – to nieco obrazuje ogrom tego przybytku. 


Trianon- chatka Antosi

Ominęły go nawet błyskawice gniewu Rewolucjonistów. Napoleon może nie kochał tego miejsca, ale przyszło mu tu spędzić całkiem sporo czasu. To w Wersalu w 1891 r. król Prus ogłosił powstanie cesarstwa niemieckiego i proklamował się jego pierwszym cesarzem. To tutaj przyjęto konstytucję Trzeciej Republiki. I uwaga! Pamiętacie co nieco z lekcji historii? Mówili o traktacie wersalskim, coś tam obija się o uszy? To w wersalskiej Galerii Zwierciadlanej podpisano pokój z Niemcami, kończący I wojnę światową.
To wystarczające powody, aby przekonać się na własne oczy, jak Wersal wygląda naprawdę. Bardzo podobało mi się samo zwiedzanie. No może nie fakt, że ledwo mogłam oddychać przez ciągnące się tłumy turystów i że momentami było mi tak sennie (wina Wojtka i Walczaka- kłótnie o to kto pierwszy NIE skorzysta z łazienki- serio, nie żartuję..) , że nie docierało do mnie, o czym nadaje mi do ucha Pani Polka z audioprzewodnika. Smutno mi również, że widząc sale w których mogłabym wyobrazić sobie mnie przyodzianą w piękną, bufiastą, królewską suknię (większą ode mnie samej) w objęciach królewicza o przepięknych szmaragdowych oczach (Niemiec!), zgrabnie tańczącą walca - wyobraźnia się buntowała, bo jedyne co mogłam zobaczyć to szanowne plecy Pani czy Pana Turysty.

Prawie jak pielgrzymka
A niech to, znowu lustro.
Jednak mimo tych wszystkich nieudogodnień – Wersal był interaktywny, chętnie rozmawiał, wchodził w dyskusję i zapewnił fascynującą opowieść o swoich dziejach w moim ojczystym języku (chwała Bogu), pokazał w ciekawy sposób historię swojego powstawania, opowiedział nie nudząc wcale o tej czy o innej sali, o tym czy o tamtym obrazie.
Pokazał przepiękne komnaty królewskich dziewcząt, gdzie mogłam oczami wyobraźni wyłożyć się na ogromnym łożu i obudzić się wśród służby skaczącej nade mną i pragnącej pomóc w ubraniu gorsetu (a to akurat przezabawna wizja!). Zaprosił mnie w swoje już zapadające w sen zimowy ogrody, którym jednak nie można było odmówić wdzięku i urody. Doświadczył mnie rozległością parków, dzięki czemu mogłam we własnych nogach (znowu) odczuć trasy spacerowe Marii Antoniny czy bawiących się królewskich dzieci.

To tutaj mogłam poskakać wśród liści i pomodlić się do bogów lasu. Jasne, że liście są wszędzie. Ale to są liście WERSALSKIE. No przecież, bo na ziemi Ludwika. Biedulek, pewnie gotuje się z oburzenia widząc te tłumy przechadzające się po twierdzy w tak beztroski, zombiarski, bezmyślny sposób.

Jak głupi do sera..
Widok na ogrody z Pałacu
Dernière Danse
Drzewa!
A ta co wyprawia? Que est-ce que ce est?!


Moja sypialnia!


Jakby komuś znudziły się komnaty Ludwiczka..
Zwiedzanie ogrodów- oszukują! :)
Och, nie mogłam się powstrzymać:).


O bogowie lasu! (Nie ty, Ludwiku!)

Wersal zmęczył mnie niesamowicie. Ale musicie wiedzieć, że .. chyba chciałabym tutaj wrócić. Tylko z jednego powodu. Chciałabym zobaczyć ogrody wiosną, a najlepiej latem. Pomoczyć stópki w wodzie. Usłyszeć szum fontanny. Przejść CAŁE ogrody, zachwycić się perfekcją, która tutaj nie jest dziełem natury i przypadku- wszystko zostało bowiem wykreowane przez człowieka. Wyłożyć się na trawie, poczuć promienie słońca muskające mój piegowaty nos. I mimo że Pani Jesień jest niezwykle urokliwa- mnie kusi ciepło i zapach wiosny czy lata, który mogłabym chłonąć w cieniu wersalskich ogrodów, przechadzając się po nich w zamyśleniu, samotnie niczym królowa Francji, Maria Antonina. A może jednak nie samotnie, a... trzymając kogoś kochanego za rękę i uśmiechając się do niego z dziecięcą ufnością, której chyba... wciąż mi nie brakuje :).


Zamknij oczy i wyobraź sobie spacer w samotności - tylko Ty, myśli, droga




0 komentarze:

Prześlij komentarz