Kolosy 2015.

piątek, 3 kwietnia 2015

Kolosy, a w zasadzie Ogólnopolskie Spotkania Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów, to jedna z największych polskich podróżniczych imprez roku. W tym roku odbywały się od 13-15 marca. Pierwszy raz o Kolosach przeczytałam w listopadzie, jeszcze we Francji. Już wtedy postanowiłam sobie, że udział w tej imprezie to jeden z moich celów na początek 2015 roku.

Na Kolosy pojechałam bo... chciałam. Chciałam spotkać blogerów, których teksty pochłaniałam z ogromną fascynacją przez kilka miesięcy, jednak żaden z nich nie brał udziału w tegorocznej edycji - większość z nich podróżuje sobie w najlepsze po świecie, być może zbiera materiał na kolejne spotkania. Nie było to dla mnie jednak przeszkodą, gdyż ludzi z pasją nie brakuje, szczególnie w tym ogromnym, podróżniczym światku. Gdzie łapać nowe inspiracje, szukać sensu, jeżeli nie wśród ludzi i tematyki, która najbardziej nas pasjonuje? Ostatnio wyznaję zasadę, że szczęście i spełnienie samo do mnie nie przyjdzie. Próbuję wciąż nowego, aby w końcu móc z satysfakcją powiedzieć: Tak to jest to! Już wiem, nareszcie wiem, co chcę w życiu robić.

Inna sprawa, że Kolosy to stałe, coroczne miejsce integracji autostopowiczów. Za klasycznego autostopowicza się nie uważam z wielu powodów, jednak pomyślałam, że nadszedł czas na to, aby poznać ludzi, których kojarzę tylko z forum. Przecież prawdziwe życie to nie facebook i liczba lajków pod postem. Musiałam spróbować.

Kolosy odbywają się w Gdyni, co stanowiło kolejny powód, żeby perspektywę ciepłego i wygodnego łóżka, zastąpić na zimną i nieco deszczową wylotówkę w stronę Trójmiasta.

Kompan pozytywnie nastawiony do mnie i naszej drogi- nic dziwnego, bo znamy się już całkiem dobrze z podróży do Pragi. Trasa Szczecin-Gdynia nie stanowi więc dla nas żadnego problemu. Dwa stopy (fantastyczni panowie kierowcy-ciężarowcy! nawet więcej, niż miło!), 5 godzin jazdy i jesteśmy pod samą halą Gdynia Arena - razem z setką ludzi czekającą cierpliwie w kolejce na to, aby tylko wejść do środka.


Kolosy to przede wszystkim prezentacje i opowieści podróżników z całej Polski, mających na koncie przeróżne osiągnięcia- czy to zjechanie świata autostopem, przejechanie niezwykle trudnej trasy rowerem, wspięcie na wysoki szczyt, nikomu dotychczas niezbadany, przepłynięcie Atlantyku kajakiem. Mimo że nie uczestniczyłam we wszystkich prelekcjach, gdyż na Kolosach pojawiłam się dopiero w sobotę po południu (trwały od piątku), to z pewnością mogę stwierdzić, że było.. ciekawie.

Tłuuumy.
Widziałam kilka prezentacji, ale jedynie niektóre z nich zrobiły na mnie szczególne wrażenie:

1. Facet, który samotnie przejechał rowerem trasę Canning Stock Route w zachodniej Australii, której pokonanie nawet samochodem terenowym stanowi nielada osiągnięcie. Walka z pragnieniem, brakiem wody, ale także ze słabością ludzkiej psychiki. Walka z samym sobą opowiedziana w niezwykle nostalgiczny i epicki sposób.

Dziadek- bohater roku Doba!
2. Aleksander Doba, podróżnik roku National Geographic i jego opowieść o kajakowym Transatlantyku. Zdecydowanie mój numer jeden! Pan Olek to szalony, skromny, sympatyczny facet - jako jedyny wyszedł do ludzi (reszta mówiła gdzieś "zza szyby" pokazując jedynie slajdy) i opowiadał o swojej wyprawie jakby była ona czymś tak zwyczajnym jak podróż do spożywczego po bułki. Niesamowity szacunek i fascynacja. 



3. Podróż rowerem z Alaski do Patagonii- niezwykły wyczyn, opowiedziany dowcipnie i z humorem

4. Prezentacja "Z Trójką przez trzy Ameryki" - osiemdziesięciodniowa podróż dziennikarzy radiowej Trójki, którzy terenowym autem przemierzyli trzy Ameryki, z północy na południe szlakiem miejsc wpisanych na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Podczas podróży nie tylko nadawali codziennie radiowe relacje, ale też zbierali pieniądze na szkolenie psów przewodników dla niewidomych.

5. Janusz Gołąb i zdobycie najwyższego szczytu Ziemi - K2. Na wierzchołku stanął dokładnie w 60 rocznicę pierwszego w historii zdobycia tej góry. Ciekawie jest zobaczyć jak taka wyprawa wygląda "od kuchni".

6. Cała seria opowieści o wyprawach alpinistów i eksploracji lodowych jaskiń.

Zabrakło wypraw autostopowych- nieco się z Piotrkiem rozczarowaliśmy, bo liczyliśmy na choć jedną relację z takiej podróży. Cóż, może za rok! Mimo to Kolosy oceniam bardzo dobrze, zebrałam sporo inspiracji widząc ludzi - zarówno tych młodziutkich, jak i starszych, którym po prostu się chce. Chce się walczyć z własnymi słabościami, spełniać najdziksze, najbardziej abstrakcyjne marzenia, chce się robić coś na przekór wszystkiemu. Podziw, szacunek i wola walki -tego nauczył mnie udział w tegorocznych Kolosach. Nieważne jest to, ile masz lat i kim jesteś w życiu prywatnym - jeżeli czegoś bardzo chcesz, po prostu to zrób. Pozornie nieosiągalne abstrakcje mogą stać się rzeczywistością.

Dlaczego więc wróciłam z Kolosów bardziej zagubiona niż w momencie, gdy ruszałam w podróż  ze szczecińskiej wylotówki?

Kolosy przyniosły mi inspiracje, ale też narobiły sporo kłopotów. Poplątały i tak już nieźle zaplątane nitki myśli. 
Mam na siebie plan, mam chęci i zapał - ale to wciąż nie jest odpowiedź na to, czego pragnę i co powinnam wybrać, aby się w pełni realizować. Nie ma czasu na przedłużanie decyzji - trzeba ruszyć w jedną albo drugą stronę. Uświadomiłam sobie, że problemem nie jest realizacja marzeń - problemem jest zdefiniowanie tego, czego pragniemy najbardziej.

Na Kolosach pragnęłam zintegrować się z autostopowiczami. Śpiewy przy ognisku i gitarze na gdyńskiej plaży do trzeciej nad ranem były do tego świetną okazją. Dzięki obcym ludziom miałam schronienie nad głową, mimo że wcale o nie nie prosiłam. To było fantastyczne i za to jestem potwornie im wdzięczna. Autostopowicze to trochę taka wielka rodzina, która pomagając nie oczekuje niczego w zamian.

Z Kolosów wróciłam szczęśliwa i zagubiona. Czego sobie życzę, pokolosowo? Aby za rok, podczas następnych podróżniczych spotkań mieć poczucie, że i ja się podróżniczo rozwinęłam i że kilka podróżniczych miejsc zostało wykreślonych z listy marzeń :)


0 komentarze:

Prześlij komentarz