Castro - uprzedzenia do kieszeni, kwiaty we włosach i tęczowe flagi.

czwartek, 1 października 2015

"If you're going to San Francisco, be sure to wear some flowers in your hair. If you're going to San Francisco, you're gonna meet some gentle people there". I ciężko nie zgodzić się z tą chyba najbardziej znaną piosenką o San Francisco. Bo San Francisco to nie tylko osławiony Golden Gate, czerwone kolejki czy wybrzeże Oceanu. W mieście tym mniejszości potrafią być większością, a inność jest na tyle pewna siebie, że nie budzi złości i ataków agresji.



Choć nie zawsze tak było! W latach 1974-75 w San Francisco zostało brutalnie zamordowanych 14 homoseksualistów.Kojarzycie taki film jak Obywatel Milk? Ten amerykański polityk, w latach siedemdziesiątych przyznał się do swojego homoseksualizmu w dzielnicy Castro, która od lat jest gejowskim sercem nie tylko San Francisco, a całego stanu Kalifornia. Mimo że środowisko gejów było już wtedy liczne i dominowało w niektórych dzielnicach, jawny homoseksualizm należał do rzadkości - w latach siedemdziesiątych oznaczał wykluczenie społeczne i zawodowe. Publiczne przyznanie się do homoseksualizmu było niebezpieczne i rzadko do tego rodzaju deklaracji dochodziło ( w przypadku Milka skończyło się śmiercią).


Dzielnica Castro nie leży w centrum, lecz na obrzeżach San Francisco. To raj dla gejowskiej społeczności z lat siedemdziesiątych, która chciała poczuć choć odrobinę wolności. I tak pozostało do dziś- nigdzie indziej niż  w Castro, nie poczujecie takiego luzu, nie zobaczycie tylu tęczowych flag, drag queen czy akcentów dzieci kwiatów. Wiktoriańska zabudowa całej dzielnicy dodaje jej uroku i sprawia, że każdy mijany dom przykuwa uwagę, nawet bardziej niż kolorowe wystawy czy powiewające na każdym rogu ulicy flagi. Odnalazłam tu swój domek marzeń- to chyba świadczy o tym, jak bardzo bajkowe są tu domy.


Ta część miasta podobała mi się najbardziej, bo wszystkie moje wyobrażenia o San Francisco właśnie tutaj się urzeczywistniły. Odnalazłam luz, ślady dzieci kwiatów, lat siedemdziesiątych. Tutaj zobaczyłam, że aby kupić zioło, wystarczy podejść do pierwszej lepszej osoby w ogromnym parku. Tutaj widziałam ćpunów czujących się jak w raju, homoseksualistów będących większością.

Tego dnia odwiedziliśmy także olbrzymi park, zobaczyliśmy panoramę miasta z wysokiego wzgórza, połaziliśmy po ulicach, pokonując pół miasta, aby dojść do samej plaży. I mimo że miejsca te były piękne i klimatyczne, dzielnica Castro pozostała moim numerem jeden- to tu poczułam prawdziwy klimat miasta. Odwiedzenie Castro to najlepszy sposób na poznanie i zrozumienie San Francisco- odnalezienie miejsc, gdzie ludzie żyją na co dzień, nie zabiegając o uwagę turystów.

Wiktoriańska zabudowa miasta
Domek z dziecięcych marzeń
Widok ze wzgórza

W ogromnym parku można było spotkać różne stworzenia;)

.... nawet małpy! :)
Plaża

1 komentarze:

Viv pisze...

Uwielbiam sposób, w jaki opowiadasz o tym wszystkim :) zdecydowanie powinnaś pomyśleć o pracy jako przewodnik, bądź pilot wycieczek, bo można by słuchać i słuchać, tak jak ja teraz czytam i czytam... A wiesz, mi ta wiktoriańska zabudowa w San Francisco zawsze będzie się kojarzyła z serialem "Czarodziejki"! :D

Prześlij komentarz