San Francisco- miasto z duszą zaklętą w Golden Gate Bridge

poniedziałek, 28 września 2015

San Francisco to miasto niesamowite. I sama już nie wiem, co jest tu najpiękniejsze- czy jest to jego położenie  i klimat, a może architektura, historia i ludzie? San Francisco po prostu cieszy- duszę, oczy, serce. Człowiek przechadza się pagórkowatymi ulicami obserwując charakterystyczne, czerwone kolejki i myśli sobie, że w końcu jest w miejscu, w którym od dawna być powinien.



San Francisco skradło moje serce już podczas pierwszego wieczoru, gdy z grupą poznanych Polaków i couchserfingowym hostem piliśmy za zdrowie spotkanego w restauracji Meksykanina, kelnera, który tego dnia obchodził swoje urodziny. Tak dobrze się rozmawiało, że facet został z nami do końca kolacji. Mimo że na campie często podawali nam na stołówce meksykańskie jedzenie, dopiero w San Francisco poczułam, jak smakuje burrito, guacamole i inne meksykańskie przysmaki. Z wyśmienitym nastrojem kładłam się spać, szczęśliwa, że nasz host okazał się być tak sympatycznym człowiekiem. Wszak to ja odpowiadałam za nocleg - moi towarzysze po raz pierwszy raz w życiu korzystali z couchserfingu! :) Zadowolona z przyciągnięcia ich na ciemną stronę couchseringowej mocy (:D), ze zniecierpliwieniem kładłam się spać, nie mogąc się już doczekać, czym miasto zaskoczy mnie w kolejnych dniach.

Salut amigos!
Meksykańskie przysmaki, Natka w raju!





Matahi, nasz host, mieszkał w San Leandro, miasteczku oddalonym o około 25mil od centrum San Francisco. Zaproponował nam pożyczenie jednego ze swoich samochodów, dzięki czemu nie mieliśmy żadnego problemu, aby dość szybko i sprawnie dostać się do miasta.

Pierwsze wrażenie? Świetnie zorganizowane drogi, piękne widoki.

Po całym dniu wędrówki po mieście, byłam w nim zakochana bez pamięci. Kalifornijskie słońce muskające twarz, ćwiczenie formy na górzystych ulicach, Ocean niespodziewanie wynurzający się zza rogu ulicy, tłumy, które nie irytowały, a tylko dodawały uroku. Zadbane ulice i przepiękne budynki, ogromna różnorodność i nieustająca ciekawość, jak piękny widok przyniesie nam kolejna przecznica. Poznawanie miasta przeplatało się z poznawaniem moich nowych kompanów, z którymi miałam spędzić kolejne dni podróżując po Kalifornii.


Pierwszy dzień w San Francisco wyglądał tak:

Część biznesowa miasta
Wędrówkę zaczęliśmy od historycznego szlaku, przemieszczając się w coraz to wyżej położone rejony miasta
Charakterystyczne kolejki do jeden z najbardziej znanych symboli San Francisco
Tłocznie, choć nieirytująco - to możliwe ;)!
Żeby nie zapomnieć, gdzie się jest ;)
Coraz wyżej i wyżej .. ;)
China Town- jedno z bardziej klimatycznych miejsc San Francisco
Jeszcze nie ten najbardziej znany most, ale też robił wrażenie.
Po całym dniu wędrowania, przyszła kolej na najbardziej oczekiwane przez nas miejsce - znany na całym świecie most Golden Gate. Jazda tym mostem i widok z położonego po drugiej stronie punktu widokowego okazały się być dla nas jednym z najlepszych wspomnień wspólnej podróży. Patrząc na miasto z drugiej strony mostu czuliśmy wzruszenie i podekscytowanie- nawet zimny wiatr nie był w stanie zepsuć nam frajdy i radochy, że oto właśnie spełniamy swoje marzenie i gapimy się na jeden z największych i najbardziej znanych mostów świata.
Wyglądam jak wklejona, ale serio, byłam tam! 
Do domu wróciliśmy zmęczeni i szczęśliwi. Moi towarzysze położyli się spać, a ja przegadałam pół nocy z naszym hostem. Gdy w końcu i ja przyłożyłam głowę do poduszki, z szerokim uśmiechem pomyślałam, że jestem ogromną szczęściarą- przebywam z pogodnymi ludźmi, podróżuję tak, jak lubię i rozpieszczam oczy widokami, które do tej pory znałam tylko ze zdjęć i filmów.
Kolejny dzień zapowiadał się równie ciekawie- mieliśmy poznać San Francisco z jego hipisowskiej strony, zwiedzając dzielnicę Castro, największy park i najlepsze miejscówki dzieci kwiatów :)

2 komentarze:

Viv pisze...

Rany... Natka zwiedza cały świat, a ja ryczę, bo chcę do domu, oddalonego o jakieś 130km... Aż mi wstyd :(
Ale jaka zazdrość zarazem...;) Bo od razu widać, że jesteś wspaniałą osobą, dlatego przyciągasz fajne miejsca i ludzi! Chyba się powtórzę, ale zdjęcia są cudne, totalnie klimatyczne :) Dzięki Tobie nie zasnę zapłakana - pierwszy raz się dzisiaj uśmiechnęłam - dziękuję! :*

Natalia pisze...

Nie wolno Ci myśleć w ten sposób- każdy ma swoje własne granice, które ciężko mu pokonać i dla każdego trudne jest coś innego. Nie wolno tego porównywać, bo przecież jesteśmy różni - i to jest piękne! Dla Ciebie może to być wyjazd na studia, dla mnie wyjazd do Stanów - pytanie, czym się to różni, w czym jest to lepsze lub gorsze? :) Najważniejsze to próbować walczyć z lękami- nawet jeżeli dla innych wydają się one totalnie błahe i nieistotne :) Cieszę, się że się uśmiechnęłaś- i od razu widzę, że może jednak to pisanie nie jest tak całkowicie bez sensu, że może jednak warto realizować się w ten sposób, skoro choć jedna osoba to doceni i poczuje się lepiej. Dziękuję, teraz i ja czuję się dobrze dzięki tym słowom :) A ja wiem że i do Ciebie uśmiechnie się w końcu los- zasługujesz na to jak mało kto. Teraz Ci ciężko, ale wiem, że będzie dobrze, bo taka wrażliwość jak Twoja, nie może zostać spisana na straty - trzeba ją koniecznie wykorzystać do dobrych celów. Ściskam Twoje smutne serce i liczę na to, że wkrótce będzie już tylko lepiej :)

Prześlij komentarz