Gdzie wiosna spaliną oddycha... Polska okiem Marokańczyka.

sobota, 9 maja 2015

Stolica! Gniazdo kultury, nowoczesności, centrum kraju. Historia czai się tu niemalże za każdym rogiem, dumnie przypominając, jak bardzo jest ważna. Wielcy bohaterowie prężnie wypinają piersi, jakby chcieli uświadomić spacerowiczom, że wciąż żyją i mają się dobrze. Przeszłość miesza się tu z teraźniejszością.Warszawa biegnie, pulsuje, tętni, wciąż gna do przodu. Okraszona cieniem historii, pragnie zalśnić niczym filmowa gwiazda i być nowoczesna. Dopasować się do nowych trendów, szanując tych, którzy walczyli o każdy jej mur, chodnik, kamienicę, plac, boisko. Na przekór jej samej.
 

Warszawa nie robi na mnie piorunującego wrażenia. Za każdym razem, gdy odwiedzam to miasto, wydaje mi się, że jest ono przekombinowane. Wszędobylskie reklamy zamazują ducha historii i próbują wciągnąć stolicę w sidła konsumpcjonizmu. 

Stara Warszawa podoba mi się bardziej. Czci pamięć wielkich, składa hołd historii. Spacerując po stolicy, możesz odkrywać miejsca, postacie i wydarzenia,które znasz ze szkolnych podręczników. Dużą zaletą jest też łatwy dostęp do kultury. Bycie na bieżąco z tym, co się dzieje w kraju. Chciałabym tu spędzić kilka miesięcy i bez pośpiechu zaprzyjaźniać się z duchem przeszłości.



Najlepszym aspektem tego wyjazdu był … czas spędzony we trójkę. Czas z przyjaciółmi nigdy nie jest czasem straconym! Ja, Walczuś i Ali. Les meilleurs du monde! Dużo śmiechu i pozytywnej energii. Zwiedziliśmy sporo, choć inaczej, niż zwykle. Wolniej, bo Ali, jak na prawdziwy, marokański temperament przystało, nie lubi się śpieszyć. Weźcie pod uwagę możliwe zgrzyty przy moim niekończącym się podekscytowaniu i chęci zobaczenia absolutnie wszystkiego. Na szczęście obeszło się bez rękoczynów ;). 

Mała Paryżanka :)
Było inaczej, co nie oznacza- gorzej. Pierwszy raz spędziliśmy ze sobą kilka dób bez przerwy. Mimo że zwolniłyśmy z Walczusiem tempa i starałyśmy się dawkować polskie atrakcje- Ali wydawał się być trochę.. zmęczony. Nieustannym łażeniem i naszym,kaleczącym język Moliera, szczebiotaniem :)

Turysta!
Tak wybierałyśmy odwiedzane miejsca, aby nasz gość nie był znudzony i żeby jednocześnie poznał polską historię i kulturę. Opowiedziałyśmy mu trochę o Polsce. W pierwszy dzień zaprowadziłyśmy go do Muzeum Powstania Warszawskiego i Muzeum Chopina. Ali chyba nie do końca rozumiał, dlaczego Muzeum Powstania Warszawskiego jest dla nas tak ważne i dlaczego wyszłyśmy z niego smutne i zamyślone. 
Z rozbawieniem oglądał kolejne pomniki i ślady obecności Chopina w różnych zakątkach stolicy. „Znowu on!” - dziwił się spoglądając na majestatycznego faceta z dziwną fryzurą. Miłości do Chopina nie udało nam się w nim zaszczepić, jednak słynny pianista chyba już nieodłącznie będzie mu się kojarzył z pobytem w Polsce ;).
-A to kto? - Chopin - Ooo nie...




Gdy przechadzaliśmy się Starym Miastem i pytałam go „poznajesz tego gościa? Największy astronom w historii” , Ali z niedowierzaniem uświadomił sobie, że podziwiany przez niego Kopernik jest.. Polakiem. Z radością odwiedził Centrum Nauki Kopernika, które mnie osobiście zachwyciło! Interaktywne wystawy, mnóstwo dzieciaków i ja, mająca taką samą, a może nawet większą frajdę z zabawy eksponatami i odkrywania coraz to nowych wystaw. U Kopernika spędziliśmy trzy godziny – to za mało! Gdy będziecie w Warszawie- koniecznie odwiedźcie to miejsce i spędźcie tam przynajmniej pół dnia. Mnie najbardziej urzekły kolorowe bańki. Uwielbiam bańki! :) Kiedyś będę je robić na ulicach, takie ogromne,większe ode mnie! Przysięgam :D. I jeszcze na tym zarobię :D

 
Po wizycie w Centrum odwiedziliśmy Planetarium, które jest z nim połączone. Niebo pełne gwiazd, prezentacja edukacyjna- uwielbiam takie klimaty. Za wizytę w Centrum Kopernika i Planetarium student zapłaci 29zł- uwierzcie mi, naprawdę warto wydać te pieniądze i zamiast zjedzenia dobrego obiadu, spędzić czas w tym magicznym miejscu.



Taa....
Nerdy ;)
Copernicus sp. z o.o.
Ali – fan futbolu i Lewandowskiego, koniecznie musiał odwiedzić Stadion Narodowy. Wydawało mi się, że jest większy. Robi wrażenie, to fakt, ale pusty (prawdopodobnie) nie wywołuje takich emocji, jak podczas meczu. Marok był chyba zachwycony, więc ca marche!


Pozostałe punkty naszej wycieczki po Warszawie to klasyka- Łazienki, Syrena, Stare Miasto. Dla mnie- Ambasada. Jeżeli dobrze pójdzie, za ponad miesiąc ruszam w podróż- pierwszy raz w życiu zupełnie sama:).

Call it magic!

Z pewnością udałoby się zobaczyć więcej, gdyby nie zatrucie, które dopadło mnie drugiego wieczoru. Wydawało się, że jest bardzo źle, ale po porządnej dawce snu i wsparciu przyjaciół, doszłam do siebie. Podczas pobytu w Warszawie udało nam się też spotkać z Wojtkiem, couchserfingowym hostem z Paryża, o którym pisałam tu. Widzę faceta drugi raz w życiu, a czuję, jakbyśmy znali się od lat. Nigdy nie przestanie mnie to zadziwiać :).


Les meilleurs du monde!


Wspomnienie liceum!

Trochę Chin w Łazienkach
Taki jestem śliczny!


Następna- za dwa lata?
Gdy przyszedł czas na pożegnanie z Alim, było nam smutno. Lubię tego wiecznie uśmiechniętego, błyskotliwego, beztroskiego, nigdy się nie spieszącego, tak zupełnie różnego ode mnie faceta. Dzieli nas niemalże wszystko- kultura, religia, poglądy, język, wygląd. Mimo tak dużych różnic, jest jednak coś, co nas łączy- otwartość i tolerancja. Mam nadzieję, że następnym razem spotkamy się we Francji albo w Maroko- nieważne gdzie, byleby w komplecie!  
Odjechał.


Każde z nas miało ruszyć w inną stronę- ja do domu, Walczuś do Szczecina, Ali- do Bordeaux. Mając kilka godzin do odjazdu pociągu, postanowiłam samotnie odwiedzić Muzeum na Pawiaku. Z ciężkim plecakiem, wędrowałam w słońcu przez stolicę. Smutna i zamyślona opuszczałam ten znajomy wszystkim Polakom gmach, symbol upodlenia człowieka. Udało mi się podczepić pod szkolną wycieczkę , więc sporo się dowiedziałam. 



Przez kilka godzin w pociągu nie potrafiłam zebrać myśli. Siedziałam to śpiąc, to gapiąc się bezmyślnie przez okno. Piękna ta nasza Polska!
Z ulgą wracałam do domu. Osłabiona chorobą, która wciąż nie dawała za wygraną, cieszyłam się, że w końcu zakopię się pod czystą pościelą, zobaczę kochane do granic możliwości, twarze, zasnę i wyłączę tak bardzo nieznośne ostatnio myśli. Dojdę do siebie.

Uwielbiam wracać do domu. Jednak za każdym razem, gdy wracam, czuję, że.. coś się zmieniło. Wracam- ale jak długo jeszcze będę mogła wracać? Beztroska, marzycielska, nie musząca martwić się o jutro. Jak długo będę wracać, bez poczucia obcości i wyrzutów sumienia? Jak długo mam prawo?

Tak sobie myślę - marzyć trzeba.
Ale uciekać.... uciekać nie wolno.
 

0 komentarze:

Prześlij komentarz