Nogi krzyczące z oburzenia - o kolejnym paryskim dniu słów kilka.

niedziela, 30 listopada 2014


Drugi dzień w Paryżu zapowiadał się całkiem ciekawie. Zwiedzanie postanowiłyśmy zacząć od zobaczenia gmachu Opery Garnier – która niegdyś była operą narodową, a dzisiaj jest miejscem, gdzie króluje balet. Niestety nie udało nam się wejść do środka- cóż, następnym razem.
Opera Garnier

Grande synagouge
Jednak tego ranka najbardziej interesowało nas odnalezienie Grande synagogue de Paris-Wielkiej Paryskiej Synagogi. Niestety, tutaj również spotkało nas małe rozczarowanie- niewiele osób potrafiło nam powiedzieć, gdzie dokładnie synagoga się znajduje i mimo że byłyśmy w odpowiedniej dzielnicy – wielka synagoga jakby.. rozpłynęła się w powietrzu. Może wcale nie jest taka grande? :) Wiecie, że posiadanie mapy na niewiele się w naszym (beznadziejnym) przypadku zdaje, dlatego zanim znalazłyśmy Synagogę i dowiedziałyśmy się od spotkanego tam Żyda, że nie ma żadnej możliwości, aby wejść do środka – minęło sporo (cennego) czasu i zgodnie stwierdziłyśmy, że gra nie była warta świeczki. Czmychnęłyśmy więc czym prędzej do centrum, aby tam realizować kolejne punkty naszej wyprawy.


I tutaj już przyszło mi zachwycić się niesamowicie. Polecona przez Wojtka kapliczka Saint-Chapelle. Przepiękna, niepozorna, XIII wieczna pozostałość dostojnego gotyku. Najbardziej urzekające okna z piętnastoma wielkimi witrażami przedstawiającymi dzieje ludzkości - od Księgi Rodzaju po zmartwychwstanie Chrystusa.

Saint Chapelle w remoncie

Kolejnym celem było wejście na wieżę Notre- Dame, jednak gdy zobaczyłyśmy kolejkę, która wydawała się nie mieć końca, postanowiłyśmy nie tracić czasu i odłożyć wizytę u Dzwonnika na później. Walczuś ruszył do Centre Pompidou – kontrowersyjnego, nowoczesnego, paryskiego dziwaka, a ja nie chcąc tracić czasu na obiekty, które widziałam podczas ostatniej wizyty w Paryżu, zdecydowałam się odwiedzić Conciergerie – dawne paryskie więzienie. 


Ucieszona brakiem kolejki z uśmiechem odebrałam bilecik od Pani w kasie, która dowiedziawszy się o moim pochodzeniu, pięknie zaprosiła do zwiedzania po.. polsku! :)

Conciergerie zmieniała swoje funkcje w zależności od panujących władców- w VI wieku wzniesiona jako pałac królewski, w kolejnych wiekach miewała różne funkcje- budowla była siedzibą paryskiego Parlamentu, a następnie stała się więzieniem gdzie przebywali najwięksi więźniowie polityczni Francji. Podczas rewolucji mieściła się tu siedziba Trybunału. To tutaj sądzona była Maria Antonina.
Ekspozycję przyszło mi zwiedzać w towarzystwie zerkającego na mnie ze ścian Ludwika XIV- akurat trafiłam na wystawę poświęconą Jego Królewskiej Mości. 
Conciergerie, tak ogólne? Dużo powiązań z Saint Chapelle, dużo starych ksiąg, atrybutów władzy, fragmenty murów katedry z Chartres. Osobna ekspozycja poświęcona historii twierdzy, imitacje cel więziennych i związków budynku z więzieniem Marii Antoniny. Ogólne wrażenia? Dobre, ale dla mnie za mało interaktywnie, za mało ciekawie- dlatego drugi raz raczej nie zdecydowałabym się na odwiedzenie tego miejsca.

Pałac Sprawiedliwości mieszczący się tuż obok Saint Chapelle

Mając jeszcze trochę czasu (Walczusiowe obejście Pompidou było nieco bardziej czasochłonne), postanowiłam nie siedzieć bezczynnie, tylko ruszyć w stronę Ogrodów Tuileries i zobaczyć upragnione Musée de l'Orangerie. Pierwszy pomysł- metro. Szybko się jednak zreflektowałam i ufając sobie i mojej niebywałej terenowej intuicji, postanowiłam wykorzystać pogodę i odbyć dłuuugi, pieszy spacer brzegiem Sekwany, aby podziwiać skąpaną w popołudniowym słońcu francuską stolicę


Sprzedaż książek i obrazów na bulwarach nieopodal Sekwany
Poznajecie to miejsce? :)
Jesienne Ogrody
Kolejka- ogromna. Miałam cichą nadzieję, że poniedziałek = mniejsza ilość turystów,ale czego ja się, głupia, spodziewałam, po porannym widoku tłumu lgnącego do Notre Dame? Grzecznie odczekałam swoje i przez następne pół godziny przyszło mi podziwiać dzieła impresjonistów, symbolistów i fowistów. I najważniejsze - to, po co tutaj przyszłam - „Nenufary” Clauda Moneta, świetne, abstrakcyjne malowidła wyeksponowane w skromnych, półokrągłych salach. Usatysfakcjonowana, mogłam już ze spokojnym sercem wrócić do Walczusia, który dzielnie trzymał nam kolejkę do wejścia na Wieżę Notre Dame (fotorelacja tu) – za co chylę czoła, bo mimo szybkiego, wykończającego spaceru tym razem drugą stroną Sekwany, przyszłam, księżniczka, praktycznie „na gotowe” - chwila później i wysiłki kolejkowe Walczusia zginęłyby w otchłani żądnych Dzwonnika, zdziczałych turystów! :)

Muzeum Orsay w starym dworcu, z pewnego oddalenia
A do Notre- Dame jeszcze tak daleko..
Grande Palais
Wejście do Orsay'a

Popołudnie minęło nam na włóczeniu się po Quartier Latin, dzielnicy żaków, chyba jednej z najbardziej lubianych dzielnic handlowych Paryża. 


Nasz wydział! Prawie jak Narutowicza w Szczecinie, tylko że brzydszy :).

Uwieńczeniem wędrówki był Panteon – imponujący kolos wzorowany na tym rzymskim. Jest to miejsce spoczynku słynnych postaci z historii Francji – to tutaj znajdują się grobowce francuskiej elity - Woltera, Victora Hugo, Emila Zoli, Braille'a... i naszej rodaczki Marii Skłodowskiej-Curie.

Brawo do Polaka, który dorysował kreseczkę przy"l" w nazwisku! :) Niech sobie, Francuzi, nie myślą!:)

Wnętrze zrobiło na mnie ogromne wrażenie- jeszcze bardziej wzrósł apetyt na zobaczenie oryginału:).


Wieczór chciałyśmy spędzić w Ogrodach Luksemburskich – niestety, mimo całkiem wczesnej godziny , zastałyśmy zamkniętą bramę.

Gdy dołączył do nas Wojtek, nasze drogi nieco się rozeszły. Moi kompani chcieli zobaczyć Paryż nocą ze szczytu Wieży Eiffla. Ja niezbyt zainteresowana tym pomysłem, nie zniechęcając się reakcją Wojtka (A po co ty tam jedziesz? Chodź z nami na Wieżę!) postanowiłam samotnie wybrać się na drugi koniec Paryża do nowoczesnej dzielnicy La Défense.

Grande Arche
Gdy pytałam Francuzów o Grand Arche i La Défense – nikt nie polecał zobaczenia tego miejsca. Ja się jednak uparłam. Dlaczego? Chciałam odwiedzić je ostatnim razem, jednak wtedy zabrakło czasu. Poza tym mimo że wolę starą architekturę, interesowało mnie jak Grand Arche wygląda w rzeczywistości- na zdjęciach prezentował się dość .. monumentalnie. Wybudowany pod koniec XX wieku, dziś jest przede wszystkim siedzibą... biur ( w tym biur jednego z ministerstw). 

Autor- http://www.airpano.com/
Cicho, ciemno. Młodzi ludzie odpoczywający na schodach, gdzieniegdzie brzdąkanie gitary. Siedząc na olbrzymich schodach gapiłam się przed siebie podziwiając z zupełnie innej, odległej perspektywy drugi łuk, ten bardziej znany- Łuk Triumfalny, o którym pisałam tu. Ciekawy widok- sznur płynących samochodów i znowu- gwieździsty układ Paryża, tak bardzo dający się we znaki.

Łuk Triumfalny- po lewej- widok rzeczywisty; po prawej- zoom.
Przed godziną 22 stwierdziłam, że pora wracać. Jednak chcąc odnaleźć drogę do metra poczułam się odrobinę zagubiona, bo.. nijak nie mogłam znaleźć dobrego wejścia ;). Nie pytajcie, jak to zrobiłam- na szczęście przemiły Francuz widząc moje nieogarnięcie podprowadził mnie niemalże pod samą stację. Cóż, kilka samotnych wypadów i będę mistrzem orientacji w terenie. Przysięgam!

Dobre pytanie...

Gdy wróciłam pod Ajfelę, aby dołączyć do Walczusia i z Wojtka, nie ominęła mnie konfrontacja z natarczywą armią sprzedawców, próbujących wcisnąć mi miniaturkę wieży lub (co bardziej kuszące)- szampana do wypicia na Polach Marsowych. Jednak jako że samotnie raczej nie piję, grzecznie odmówiłam.
Taka jestem duża!
Napiliśmy się za to razem, nie szampana, a piwa, siedząc nad brzegiem Sekwany i kostniejąc z zimna. Gdy wracaliśmy do mieszkania Wojtka, znowu na piechotę (Wojtek chyba potrzebował spaceru, a moje nogi krzyczały na mnie z oburzenia), myślałam że jeżeli są jakieś granice dla moich stóp, to właśnie chyba je przekroczyłam :). Kolejny paryski dzień jednak można było zaliczyć do udanych i zasnąć nie zdążając nawet pomyśleć o tym, co czeka nas w dniu kolejnym :).

3 komentarze:

Ola pisze...

Nareszcie dotarłszy na adres Twojego bloga, stwierdzam, że jest niebywale inspirująco~! :) Będę wpadać częściej i sięgać po garść informacji i zdjęć z podróżniczego życia.

Pozdrawiam i ściskam serdecznie - A.B.

Anonimowy pisze...

Ciągle nie wiem, jak Wojtek mnie przekonał aby wejść na Eiffla pieszo :o Chociaż było warto :) Moje nogi tych intensywnych dni nie wytrzymywały (skoro następnego dnia kupiłam bandaż za skandaliczną cenę, to musiało być naprawdę źle...).
(i błagalne zapytanie Zabojszcza: "Wojtek, daleko jeszcze?" :*)

Unknown pisze...

https://www.youtube.com/watch?v=Bg_gb2-01CM - no to daleko czy nie ? :D

Prześlij komentarz